poniedziałek, 16 września 2013

Murtagh i Cierń

Eragon, narzuciwszy na siebie koszulę, wyszedł z domu. Mimo że dzień był ciepły, wiał porywisty wiatr. Na głównym placu, w centrum miasteczka zobaczył swojego brata w towarzystwie jego szkarłatnego smoka - Ciernia. Chłopak, który do tej pory stał oparty plecami o fontannę nagle uśmiechnął się i w mgnieniu oka podbiegł do Eragona.
- Eragonie! - krzyknął Murtagh i uściskał go serdecznie.
- Witaj, Murt. Soll* dziś strasznie rozrabia - powiedział, próbując poprawić włosy, które potargał wiatr. - Jak wam minęła podróż? - zapytał. Murtagh skrzywił się, gdy usłyszał zdrobnienie swojego imienia, lecz ciągle pozostawał w dobrym nastroju.
- Całkiem dobrze, tylko ta wichura nieco nas opóźniła - odparł. Ich rozmowę przerwał radosny ryk Ciernia. Bracia spojrzeli w górę i zobaczyli Saphirę wylatującą ze swojej przegrody. Nagle silny wiatr zawiał jeszcze mocniej, przez co błękitna bestia z wielkim hukiem upadła na ziemię, cudem niczego nie niszcząc.
- Skaranie boskie z tymi smokami...! - krzyknęła jedna staruszka, której stragan z owocami o mało nie został stratowany. Smoczyca jęknęła coś na kształt "przepraszam", po czym szybko poniosła się i podeszła do swego Jeźdźca.
"Taki wstyd przed Bratem - Przyjaciela - Serca - i - Umysłu i jego Wspaniałym - Smokiem - Cierniem - Czerwonołuskim... Ale ze mnie niezdara..." - przesłała Saphira swojemu Jeźdźcy, lecz po chwili powitała gości, udając, że przed chwilą nic nie miało miejsca. Smoki jeszcze przez parę minut stały przy boku swych Jeźdźców, po czym zerwały się z ziemi wybrukowanej kocimi łbami, kierując się w stronę polanki, na której często polowała Saphira.
- Wejdźmy do środka! - zaproponował Eragon, próbując przekrzyczeć coraz głośniej wyjący wiatr. Murtagh tylko skinął głową.
W domu było o wiele ciszej i spokojniej, niż na zewnątrz, toteż mogli spokojnie porozmawiać.
- Przepraszam za bałagan. Nie spodziewaliśmy się was tak wcześnie... - powiedział Jeździec Saphiry, zbierając ksiæżki ze stołu. Jego brat z zaciekawieniem oglądał wnętrze jednego z pokoi, dlatego na wszelkie pytania Eragona odpowiadał jedynie monosylabami. W końcu wrócił do kuchni z książką w ręce.
- Widzę, że interesują cię tutejsze legendy - zauważył Murt.
- Wiesz, skoro tutaj mieszkam, to wypadałoby, bym wiedział conieco o wierzeniach i zwyczajach - odpowiedział chłopak, biorąc wolumin od brata. Jeździec Ciernia uśmiechnął się.
- Na pewno chcesz czytać o tych wszystkich wiatrach o dziwnych imionach i tych, no... syrenach? - zapytał, patrząc na kolejny tom stojący na półce.
- Nie syrenach, tylko nimfach, to po pierwsze. A po drugie tak, to bardzo ciekawe.
- Wierzysz w te wszystkie bajeczki? - spytał zaczepliwie Murtagh, jednak Eragon puścił to mimo uszu. - Niewiarygodne. Żyliśmy sobie w Alagaesii, nie śniąc nawet o istnieniu tak rozbudowanego państwa...
- A najlepsze jest to, że tutejsze legendy nie są...
- Prawdziwe? - zasugerował brunet.
- Bezpodstawne - poprawił Eragon, patrząc spod byka na Murtagha. - Podobno w tych lasach żyją jeszcze ogniste zwierzęta i inne takie...
- Niewiarygodne - powtórzył Murtagh, tym razem z nutką sarkazmu. Na chwilę zapanowała cisza.
- Co ciekawego dzieje się w ojczyźnie? - zapytał Jeździec Saphiry, siadając z bratem przy stole.
- Ach, nic takiego. U Rorana wszystko w porządku, a Katherina podobno jest w drugiej ciąży... - rzucił chłopak, kołysząc się na krześle. - Nasuada króluje sobie w Uru'baenie... Wszędzie spokój, a elfy i krasnoludy żyją własnym życiem...
Eragon przez chwilę siedział cicho. Czuł dziwne kłucie w żołądku. Tak bardzo chciał być teraz ze swoją rodziną w Alagaesii... Ale miał przecież misję. Nie mógł tak łatwo z tego zrezygnować.
- A... Masz jakieś wieści... od Aryi? - spytał Eragon. Murtagh jednak pokręcił głową.
- Elfy chyba nadal są wobec mnie nieufne... Miałem wstąpić po drodze do Du Weldenvarden, ale tak jakoś wyszło. Aha, miałem ci jeszcze powiedzieć o...
Murtagh chyba mówił coś jeszcze, ale Eragon niczego już nie słyszał. W jego umyśle raz po raz szeptały ciche głosy... Głosy zwierząt ze snu. "Eragonie, potrzebujemy cię..."
Chłopak próbował sięgnąć myślą umysł Saphiry, ale jego wysiłki spełzły na niczym. Poczuł, jakby w przeciągu paru chwil stracił całą energię. Nagle spostrzegł, jak wszystko przed jego oczami rozmazuje się i w końcu znika w czerni.
- No świetnie - powiedział Murtagh, wznosząc oczy do nieba. - Albo zemdlał, albo zanudziłem go na śmierć.

*- Soll - wiatr zachodni
***
Dzięki, że czekaliście :) Miałam się uczyć, ale cóż... nieważne ;D Pozdrowienia :)