niedziela, 2 lutego 2014

Melancholia i euforia

Dla Lirienne, bo reszta czytelników chyba wymarła ;_;
***
Eragon odwiązał torbę od siodła Tamidy, po czym pogłaskał klacz po grzbiecie. Jego głowę ciągle zaprzątały myśli związane z Feniksami. Nie potrafił się od nich uwolnić. Miał jednak nadzieję, że dzisiejszy wieczór rozwieje wszystkie jego wątpliwości. Chłopak spojrzał na niebo zalane czerwienią i złotem zachodzącego słońca. Z okolic Veightvillage dochodziły smocze ryki bestii szykujących się do snu. Jeździec pomyślał o Saphirze. Trochę mu jej brakowało, zwłaszcza teraz, kiedy nastawała chłodna noc. Wiatr zawodził żałośnie, a gdzieś daleko za Faethynem morskie fale z hukiem rozbijały się o klify. Eragon odszedłod wierzchowców, kierując się do miejsca, w którym mieli nocować. Cillianna siedziała oparta o wielkie drzewo, jak to miała w swoim zwyczaju. Chwilę wcześniej rozpaliła ognisko, którego ciepły blask oświetlał teraz jej delikatnie śniadą cerę, nadając tajemniczy wygląd Feniksicy. Spojrzała na Eragona oczami, w których odbijały się złociste iskry.
- Z końmi wszystko w porządku - rzekł chłopak, siadając koło dziewczyny. Ta jedynie skinęła głową i objęła kolana rękoma. Jeździec wyciągnął z torby chleb. Bez słowa przełamał go na dwie części i podał jedną z nich Cilliannie. Przez chwilę jedli w ciszy, wsłuchując się tylko w odgłosy natury.
- Powinna już tu być - powiedziała nagle dziewczyna, mając na myśli Nimfę. - Trochę zaczynam się martwić - dodała, zerkając na chłopaka.
- Spokojnie. Na pewno wkrotce się pojawi - rzekł Eragon. Milczała. Myślała o czymś. Jeźdźca trochę niepokoił melancholijny nastrój Cillianny. Zwykle więcej mówiła i uśmiechała się. Teraz jej usta były zaciśnięte w wąską kreskę.
- Cillianno...? Wszystko w porządku? - zapytał, patrząc jej w oczy. Dziewczyna westchnęła.
- Tak... - zaczęła. - Tylko... po prostu ten dzień jest tak podobny do tamtego... liście lecą z drzew, a w powietrzu unosi się zapach jesieni... wiatr nuci swą żałobną pieśń... wszystko dokładnie jak w dniu, w którym Różani zniszczyli naszą wioskę. To przywodzi na myśl wspomnienia - rzekła, uśmiechając się smutno. - To było dawno, ale pamiętam jakby to było wczoraj. Wymordowali prawie całe plemię. A ja nie potrafiłam nic zrobić... Byłam mała i słaba. Niewystarczająco silna, by obronić tych, których kochałam... Stare czasy - westchnęła. - Lepiej do nich nie wracać.
W oczach Cillianny można było wyczytać ból i żałość, które spowodowało to wspomnienie. Nie chciała jednak okazać swej słabości. Nie płakała. Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Pocieszyć ją? W ogóle coś mówić? Może lepiej zachować milczenie.
Niespodziewanie Eragon objął Cilliannę. Była wyraźnie zaskoczona. Smoczy Jeździec wcale jej się nie dziwił - sam był zszokowany swoją spontanicznością. Po chwili chłopak poczuł, jak ręce Feniksicy oplatają jego plecy. Siedzieli tak nieruchomo przez kilka minut, jednak Eragon czuł, jakby czas przestał istnieć. Jej włosy pachniały boską lawendą, dłonie były delikatne, a ona sama wydawała się być niewinna i bezbronna.
- Dzięki - szepnęła cicho, wyzwalając się z jego uścisku. - Dziękuję Bromssonie.
***
Jakieś pół godziny później przybyła Nimfa. Kiedy tylko wynurzyła się zza drzew, była skazana na wkurzoną Cilliannę.
- Czemu tak długo?! - wrzasnęła na czarnowłosą. - My tu się zamartwiamy, a ty łazisz kto wie gdzie!
- O cholera - mruknęła z uśmiechem błękitnooka. - Cillianna się martwiła. Nie dobrze. Nie dobrze - powiedziała, kręcąc głową. - Miałam jechać na Ithaim, ale skurczybyk zdechł. Nie daruję mu tego! Jak się kiedyś spotkamy w zaświatach, to pożałujesz, Ithai! - krzyknęła w nocne niebo. Brunetka uśmiechnęła się. Przyjaciółka zawsze potrafiła poprawić jej humor. - To co? Zaczynamy? - spytała, patrząc na Eragona. Dziewczyny usiadły przy ognisku.
- Przygotuj się - rzekła Nimfa - bo to, czego się dowiesz, na zawsze zmieni twoje życie.
- Nigdy nie byłem bardziej gotowy - wyszeptał podekscytowany chłopak.
***
- Wiesz już, że Feniksy to naród stworzony z ognia i gwiezdnego pyłu. Ogień jest częścią nas. Jest naszym sojusznikiem i nigdy nie zrobi nam krzywdy - powiedziała poważnie czarnowłosa. - Patrz! Teraz najlepsze! - dodała po chwili, już swoim radosnym tonem. Nie czekając na nic, włożyła rękę do ogniska. Chłopak spojrzał na nią oszołomiony. Płomień w jednej chwili pochłonął całą jej dłoń i resztę ciała. Nimfa popatrzyła na niego złocistymi oczami. - Fajne, co nie? Mogę stać w ogniu i nigdy nie spłonę!
- Jej ubrania nie rozleciały się tylko dlatego, że są powleczone "złota nicią" - dorzuciła Cillianna, patrząc na tą scenę z lekkim znudzeniem. - No dalej, wchłoń go już.
Ogień stopniowo przygasał, aż wreszcie zniknął. Dziewczyna mrugnęła, a złote oczy znów zabarwiły się błękitem.
- Łaaał - powiedział Eragon, otwierając usta ze zdziwienia.
- A to dopiero początek - powiedziała rozentuzjazmowana Nimfa. Spojrzała wymownie na Cilliannę.
- Nie. Nie mów. Masz je? Serio? - zapytała, patrząc na przyjaciółkę. Feniksica wyciągnęła z torby złocistopomarańczowe pióro.
- Taaa daaam! - rzekła, pokazując je Eragonowi.
- Pióro pierwszego Feniksa. No nie wierzę, że Leo dał je takiej mendzie, która mogłaby je przehulać w karczmie w jedną noc.
- Przesadzasz, złociutka. Przez sto lat nawet połowy złota za to pióro bym nie dała rady przepuścić. Jest cholernie dużo warte. Ale z pomocą Devona i Aresa to może, może...
- Ha ha. Bardzo śmieszne - warknęła czarnooka.
- Leo kazał przeprowadzić test - powiedziała Nimfa, już poważnie.
- No to jazda - rzekła Cillianna, podając pióro Eragonowi. - Ukłuj się nim. No dalej, dziabnij w palec - pośpieszyła chłopaka Feniksica. Smoczy Jeździec szybko wykonał polecenie. Na jego kciuku pojawiła się kropelka krwi. Zgodnie z instrukcjami Nimfy, chłopak przejechał piórem po palcu. Kropla czerwonego płynu wsiąkła w stosinę pióra, zmieniając zabarwienie na złoty. Obie dziewczyny spojrzały na to szeroko otwartymi oczami.
- Nie... mogę... w to... uwierzyć - wydukała czarnowłosa. - To prawda! To naprawdę prawda! Najprawdziwsza prawdziwa prawda! - wrzasnęła po chwili.
- Na pierwszego Feniksa... To się dzieje naprawdę! To nie jest kolejny sen! - dołączyła do niej Cillianna. Dziewczyny wstały z ziemi, ciągnąc za sobą Eragona.
- Prawda! Prawda! - wrzasnęła Nimfa z uśmiechem. Feniksice skakały z radości. I to dosłownie.
- Eee... fajnie. Prawda, prawda i w ogóle... Ale z czego my się tak własciwie cieszymy, co? - zapytał. Nim i Cece zamarły w bezruchu.
- Jak to "z czego"? - odparła Cillianna.
- Eragonie Bromssonie! Możesz zostać jednym z nas! Możesz stać się Feniksem! - powiedziała radośnie czarnowłosa.
- O. Świetnie - rzekł chłopak, po czym zemdlał.
***
Napisałam :) Myślałam, że będzie krótsze ;o
Jednak jestem z tego całkiem zadowolona :)
Pozdrawiam wszystkich ;)