niedziela, 16 marca 2014

Trening

Eragon obudził się. Pocierając skroń, usiadł na ziemi. Pociągnął parę łyków z bukłaka leżącego obok. Kilka metrów dalej, tyłem do Jeźdźca, siedziała Cillianna. Była wyraźnie czymś zaabsorbowana, pisała coś w małym notatniku, raz po raz zerkając na gałęzie ogromnego drzewa. Chłopak bezszelestnie wstał i podszedłszy do niej, położył dłoń na jej ramieniu, chcąc zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Tego, co stało się potem, nigdy by się nie spodziewał.
Feniksica zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Zaskoczony Eragon patrzył bezradnie na miejsce, w którym przed momentem siedziała jego towarzyszka. Jednak zdziwienie szybko zastąpił ból. Jeden szybki kopniak powalił mężczyznę na ziemię, a sznur z energii spętał nadgarstki. Postać, oddychając głośno, podeszła do rywala leżącego na brzuchu i nogą odwróciła ku sobie jego twarz.
- TY?! - krzyknęła zdezorientowana Feniksica, spodziewająca się prędzej Różanych, niż Eragona. -    TY! - wrzasnęła znowu, ale tym razem ze wściekłością. - Co ty sobie myślisz?! Mogłam cię zabić! Jak śmiałeś mnie tak zaskoczyć?!
- Ostra jesteś - rzekł Smoczy Jeździec, śmiejąc się. - Tego się po tobie nie spodziewałem...
- OSTRA?! - warknęła Cillianna, pochylając się nad leżącym. - Ciesz się amatorze, że nie wezwałam Skrzydła Wichru*! Twoja głowa pewnie turlałaby się teraz wśród krzaków!
Chłopak westchnął, podnosząc się na kolana.
- Przepraszam - mruknął. - A teraz... rozwiązałabyś mnie? - spytał najgrzeczniej jak potrafił.
- Sam sobie radź - rzuciła, znikając ponownie i pojawiając się na gałęzi najbliższego drzewa. - Chętnie popatrzę - powiedziała, rozsiadając się na konarze. Była już w trochę lepszym humorze.
- Jak ty to robisz? - spytał w końcu.
- Co znowu? - odparła Feniksica, bujając nogami.
- No... to znikanie - powiedział, szukając odpowiednich słów.
- Kiedyś się dowiesz. Może - rzekła, uśmiechając się złośliwie. Eragon znowu westchnął i uniósł oczy do nieba.
- Więc takie czekają mnie uroki bycia Feniksem, jeśli zdecyduję się do was dołączyć? - spytał sarkastycznie.
- Taa, jasne! Zapomniałeś dodać jeszcze klęczenia na grochu i innych takich... Chociaż właściwie... No nie wiem, czy takie książątko, jak ty, może zostać jednym z nas... - podrapała się po głowie. - Ale wczoraj była akcja! Nimfa: Możesz do nas dołączyć! - powiedziała, naśladując głos Nim. - A ty na to co? Uwaga, mdleję! Nie no, po prostu umrę ze śmiechu - uśmiechnęła się. Nagle Cillianna zeskoczyła z drzewa.
- Ach, tu jest! - powiedziała, podnosząc notatnik z ziemi. - Gdybyś mnie wtedy nie sprowokował, miałabym cudny szkic farisa. To taki ptak - dodała, patrząc na mężczyznę.
- Miałem raczej nadzieję, że podejdziesz i odwiążesz to zaklęcie z moich nadgarstków - żachnął się Jeździec.
- Chciałoby się - rzuciła z rozbrajająca miną. - A poza tym, sam potrafisz to zrobić... - dodała dziewczyna tajemniczo.
- Potrafię?! - wykrzyknął chłopak. - Niby jak?! Pradawna mowa na to nie działa!
- Ale bezsłowna tak - odparła, spoglądając na niedokończony szkic. - I się, cholera, cały rozmazał!
Eragon skupił w sobie cząstkę mocy i szybko wyrzucił ją na zewnątrz, mając nadzieję, że rozerwie zaklęcie Cillianny. Nic takiego się nie stało.
- Jeszcze raz - zakomendowała Fenisica, kładąc się w cieniu drzew. Dzień był o wiele cieplejszy niż ostatnie, przypominające wczesną jesień. Chłopak ponownie uformował kulę energii, lecz tym razem wypuścił ją bardzo powoli. Z jego rąk buchnął niewielki obłoczek. Cece zaśmiała się i zatoczyła palcem koło w powietrzu, nakazując Jeźdźcy kolejną próbę.
Pół godziny później, Eragon nadal klęczał, spętany magicznym sznurem.
- Jak mam to zrobić, do cholery?! - wrzasnął w końcu.
- Użyj blizny, do cholery - powiedziała znudzona dziewczyna.
- C-co? - zapytał młody mężczyzna. - Jak to?
- Przepuść energię przez znamię. Ot, cała filozofia - mruknęła Cillianna.
Smoczy Jeździec, choć nie do końca pewien rezultatów, postanowił wypróbować sposób, o którym mówiła dziewczyna. Związał cząstkę energii i wypuścił poprzez bliznę. Srebrzysty sznur natychmiast zniknął.
- Niemożliwe - szepnął sam do siebie, wstając i rozcierając nadgarstki.
- Możliwe. Tylko za mało wierzysz w swoje umiejętności, Eragonie-elda.
- Mogłaś sobie darować ironię, nazywając mnie mistrzem.
- Ale jaką ironię, Eragonie-elda? - mruknęła Cillianna, unosząc kącik ust. - Oho, Nimfa zaraz będzie. Mam nadzieję, że upolowała coś pysznego, bo burczy mi w brzuchu. Na co czekasz, Eragonie-elda? - spytała, podnosząc się z ziemi. - Bierz się za rozpalanie ogniska!

*Skrzydło Wichru - miecz Cillianny. Więcej o nim (mam nadzieję) w kolejnej notce.
***
Mówiłam, że notka niedługo :) Chciałam wam wynagrodzić tak długi czas beznotkowy :)
Hehe, Cillianna bierze się do roboty :) Ktoś musi dać wycisk Erasiowi ;D
Następna notka się pisze :)
Miłej niedzieli wszystkim życzę :)

sobota, 15 marca 2014

Wspomnienia niczyje

Zmęczenie.
Ciemność i chłód.
Skrzydła opadające z sił.
Krew spływająca po ubrudzonych błotem łuskach.
Lecz nie czuł nic. Nic prócz przeraźliwej pustki w sercu. Tak, jakby ktoś wydarł mu duszę...
Na pewno wysłali za nim pościg. Jak długo uda mu się przed nimi schronić? Tego nie wiedział.
Był jednak pewny, że nie może tak haniebnie odejść z tego świata...
Oddzielony od swego Jeźdźca...
***
- Nigdy nie byłem bardziej gotowy - powiedziała Nimfa, przedrzeźniając Eragona. - Właśnie widzę - żachnęła się. Chłopak leżał nieprzytomny na ziemi od jakichś kilku minut. Cillianna przyłożyła mu wilgotną tkaninę do czoła.
- Och, przestań już - westchnęła, patrząc na rozzłoszczoną przyjaciółkę. - To był dla niego szok. Co poradzić? - mruknęła, znowu zamaczając materiał w misce z zimną wodą. - Chyba za dużo mu nagadałaś...
Nimfa przestała chodzić w kółko i spojrzała na Cece.
- Ale to dopiero początek! - jęknęła czarnowłosa, patrząc na Jeźdźca. - On nawet jeszcze nie wie o tym wszystkim! Co będzie, jak mu powiemy o mocach? Znowu zemdleje? A o PRZEMIANACH? Umrze na zawał?! - wrzasnęła, wymachując rękoma. - Nie no. Ja się załamię.
- Jedno jest pewne - rzekła brunetka poważnym tonem. - Czeka nas naprawdę trudny okres.
- Taa - westchnęła Nim i ukryła twarz w dłoniach.
***
- Jest coś do jedzenia? - spytała Nimfa, znużona już oczekiwaniem na powrót Eragona do rzeczywistości. Cillianna podała jej bochenek chleba.
- Został jeszcze jeden - powiedziała, zerkając do torby.
- Mogę skoczyć na polowanie - rzekła czarnowłosa, po czym zatopiła zęby w jedzeniu.
- Rano. On pewnie niedługo się ocknie. Do tego czasu wystarczy - dziewczyna wymownie spojrzała na Nim. - I nie myśl sobie, że możesz zostawić mi samej wyjaśnianie spraw Feniksów.
- Nawet mi to przez myśl nie przemknęło - mruknęła Nimfa z uśmiechem.
***
- Madelaine! - wrzasnął Valentine, idąc spiesznie korytarzem twierdzy, oświetlonym pierwszymi promieniami słońca. - MA...!
- Jestem, panie! - rzekła donośnie dziewczyna, wyłaniając się z jednej z komnat.
- No, nareszcie! - mruknął mężczyzna, rozkazując gestem blondynce, żeby poszła za nim. - Zaczynamy przygotowania - powiedział, kiedy młoda kobieta dotrzymała mu kroku.
- Tak wcześnie? - zapytała zdezorientowana, poprawiając jasnoniebieską wstążkę, którą związała warkocz. - Przecież ostatnia czarna róża jeszcze nie zakwi...
- Wiem - odparł Valentine. - Ale nie mamy czasu. Możliwe, że Oni znaleźli Ostatniego.
Kobieta zatrzymała się z wrażenia.
- P-przecież t-to... to niemożliwe! - wykrzyknęła.
- A poza tym, masz zadanie. Pamiętasz? Zlecone już dawno temu - rzekł, nawet nie odwracając się.
- Bestia - szepnęła, przypominając sobie o dawnej obietnicy. Mężczyzna przeczesał dłonią siwiejące włosy i wezwał Madelaine do siebie. Wyciągnął sztylet z rubinową rękojeścią, który zazwyczaj chował w wewnętrznej części kaftana. Nie czekając na nic, odciął złocisty warkocz przy samej skórze. Dziewczyna patrzyła na to oszołomiona, lecz nie wypowiedziała słowa protestu, bo wiedziała, że może czekać ją za to kara.
- To nie będzie ci potrzebne podczas przeprawy przez Milczącą Pustynię - rzekł, ciskając warkocz pod nogi właścicielki. - Powiedz Sonei, że jutro wyruszacie - rzucił beznamiętnie, po czym odszedł.
***
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale musiałam jakoś złożyć to wszystko do kupy ;) Następna notka będzie szybciej, bo już jest gotowa do wrzucenia na kompa :) Mogę tylko zdradzić, że Eraś będzie nieźle zaskoczony, jak dostanie w łeb ;)
Tytuł tej notki inspirowany filmem "Bleach: Memories of nobody", naprawdę godny polecenia. (Tak, tak, poryczałam się na końcówce ;))
Dzięki wszystkim, którzy czekali :)
Do następnej notki :)