- Ej! Co jest?! Gdzie ty mnie ciągniesz?! - krzyknął Eragon do Nim, która szarpiąc go za rękaw, prowadziła go do Zatoki Błękitnych Mgieł. - Przecież mówiłaś, że reszta tych twoich... przyjaciół... czeka w lesie!
- Nie drzyj się tak, bo pobudzisz wszystkie nimfy w oceanie - uśmiechnęła się dziewczyna i przystanęła. - Myślisz, że do lasu leżącego jakieś sto metrów wyżej, będziemy włazić po pionowej ścianie?
Eragon spuścił wzrok. No tak, przecież mógł się tego domyślić.
- Tajne przejście - rzucił, a Nim kiwnęła głową. - Wciąż nie rozumiem, dlaczego nie mogłem poprosić Saphiry o pomoc. To byłaby o wiele krótsza i łatwiejsza droga...
- Otóż to - odparła spokojnie czarnowłosa, ponawiając marsz. - Nikt nie mówił, że będzie łatwo... No co stoisz jak ten kołek w płocie? Ruszże się! - powiedziała donośnym głosem, nawet się nie odwracając. Chłopak szybko podbiegł do niej i znowu razem kontynuowali wędrówkę.
- Słuchaj - zaczął chłopak. - Po co był ten cały cyrk z wilczycą w domu...? I te sny... i ta blizna... to też wasza robota? - spytał, marszcząc czoło.
- Jasne. Przecież na pewno nie poszedłbyś ze mną, gdybym powiedziała ci o tym wszystkim, gdy pierwszy raz cię spotkałam. Wyobrażasz to sobie? "Cześć Eragonie. Idziesz ze mną do lasu, bo... zwierzęta tak chcą". No po prostu uznałbyś, że zwariowałam - zaśmiała się dziewczyna.
- Nim... a co z tą blizną? - spytał ponownie Smoczy Jeździec. Dziewczyna popatrzyła na niego.
- Naznaczyła cię. Znaczy wilczyca. Wiesz, wtedy we śnie. Od tej pory jesteś objęty... hm... jakby to powiedzieć? O, już wiem. Patronatem. To po pierwsze. A po drugie nie "Nim" tylko "Nimfa".
- Coo?! - krzyknął zdezorientowany chłopak, przystając. - Jesteś jedną z tych, co pływają tam, w oceanie? - spytał, wskazując ręką czarną w mroku wodę, posrebrzoną blaskiem malejącego księżyca.
- Nieee. Moje imię ma trochę inną genezę... ale całkowicie się z nimi wiąże... - odparła Nimfa. - Kurczę. Będę musiała sobie znowu wymyślić inne imię, pod którym będą mnie znali w Veightvillage... A tak się do tego przyzwyczaiłam... - westchnęła. - No chodź już.
Ich oczom ukazała się zatoczka, ledwo widoczna w czerni nocy. Ostrożnie zeszli w dół po stromym, kamienistym zboczu, aż w końcu wylądowali na zimnym piasku. Ocean był wyjątkowo spokojny. Raz po raz taflę wody marszczyły pojedyncze fale, które kończyły swój żywot, rozbijając się o brzeg. Aż trudno było uwierzyć, że jest to to samo miejsce, co za dnia.
- Chodź - powiedziała dziewczyna, z wysiłkiem odsuwając wielki głaz. - Musimy się pośpieszyć, bo za chwilę może zacząć padać, a poziom wody w tej jaskini...
- Nie no... - przerwał jej. - Nie mów mi, że będziemy musieli nurkować... - oburzył się Eragon, pomagając Nimfie otworzyć wejście.
- Mam nadzieję, że nie... - powiedziała cicho dziewczyna. - Właź do środka
Chłopak wskoczył do dziury. Wylądował na mokrym błocie i na dodatek rozciął łydkę o ostry kamień.
- Uważaj, na dole czasem są niebezpieczne odłamki głazów! - krzyknęła z góry Nimfa.
- Mogłaś powiedzieć wcześniej! - odkrzyknął chłopak, próbując zatamować krwawienie. W końcu rzucił na ranę zaklęcie sklepiające. Kilka sekund później do jaskini wskoczyła dziewczyna. Wylądowała z kocią gracją, brudząc sobie błotem jedynie podeszwy i czubki butów. W porównaniu z nią, Eragon był w koszmarnym stanie.
- Pośpieszmy się. Pamiętaj, woda. Nie chce mi się za bardzo pływać.
Chłopak momentalnie podniósł się z ziemi i pobiegł za Nimfą.
- Przydałoby się trochę światła! - krzyknęła do niego. - Nic nie widzę w tych ciemnościach!
- Brisingr! - zakrzyknął smoczy Jeździec, wyciągnąwszy miecz. - Tyle wystarczy? - spytał, dumny z siebie.
- Jasne. Jeżeli jest wodoodporny... - odparła dziewczyna, zatrzymując się, po czym założyła ręce na piersi, patrząc na niebieski płomień.
-CO?! - krzyknął znowu chłopak. To było istne szaleństwo. Gdyby nie uporczywy ból łydki i nadgarstka, mógłby pomyśleć, że to tylko sen.
- Ten ogień bez wzmocnienia na pewno zgaśnie w kontakcie z wodą. Spróbuję coś zrobić. Daj mi go!
Eragon niechętnie podał Nimfie Brisingra. Dziewczyna wzięła go w jedną rękę, a w drugiej uformowała kulę energii. Na chwilę przymknęła powieki i bez słowa, z całej siły uderzyła nią w miecz. Brisingr zatrzęsł się, lecz nie zgasł.
- To powinno pomóc - powiedziała niebieskooka, oddając płonący oręż właścicielowi. - No nie... - powiedziała nagle, gdy wdepnęła w kałużę.
- Co się stało? I jak ty to zrobiłaś bez zaklęcia?! - krzyknął chłopak.
*Agaeti Blodhren - Święto Przysięgi Krwi (odbywa się raz na 100 lat)
Eragon spuścił wzrok. No tak, przecież mógł się tego domyślić.
- Tajne przejście - rzucił, a Nim kiwnęła głową. - Wciąż nie rozumiem, dlaczego nie mogłem poprosić Saphiry o pomoc. To byłaby o wiele krótsza i łatwiejsza droga...
- Otóż to - odparła spokojnie czarnowłosa, ponawiając marsz. - Nikt nie mówił, że będzie łatwo... No co stoisz jak ten kołek w płocie? Ruszże się! - powiedziała donośnym głosem, nawet się nie odwracając. Chłopak szybko podbiegł do niej i znowu razem kontynuowali wędrówkę.
- Słuchaj - zaczął chłopak. - Po co był ten cały cyrk z wilczycą w domu...? I te sny... i ta blizna... to też wasza robota? - spytał, marszcząc czoło.
- Jasne. Przecież na pewno nie poszedłbyś ze mną, gdybym powiedziała ci o tym wszystkim, gdy pierwszy raz cię spotkałam. Wyobrażasz to sobie? "Cześć Eragonie. Idziesz ze mną do lasu, bo... zwierzęta tak chcą". No po prostu uznałbyś, że zwariowałam - zaśmiała się dziewczyna.
- Nim... a co z tą blizną? - spytał ponownie Smoczy Jeździec. Dziewczyna popatrzyła na niego.
- Naznaczyła cię. Znaczy wilczyca. Wiesz, wtedy we śnie. Od tej pory jesteś objęty... hm... jakby to powiedzieć? O, już wiem. Patronatem. To po pierwsze. A po drugie nie "Nim" tylko "Nimfa".
- Coo?! - krzyknął zdezorientowany chłopak, przystając. - Jesteś jedną z tych, co pływają tam, w oceanie? - spytał, wskazując ręką czarną w mroku wodę, posrebrzoną blaskiem malejącego księżyca.
- Nieee. Moje imię ma trochę inną genezę... ale całkowicie się z nimi wiąże... - odparła Nimfa. - Kurczę. Będę musiała sobie znowu wymyślić inne imię, pod którym będą mnie znali w Veightvillage... A tak się do tego przyzwyczaiłam... - westchnęła. - No chodź już.
Ich oczom ukazała się zatoczka, ledwo widoczna w czerni nocy. Ostrożnie zeszli w dół po stromym, kamienistym zboczu, aż w końcu wylądowali na zimnym piasku. Ocean był wyjątkowo spokojny. Raz po raz taflę wody marszczyły pojedyncze fale, które kończyły swój żywot, rozbijając się o brzeg. Aż trudno było uwierzyć, że jest to to samo miejsce, co za dnia.
- Chodź - powiedziała dziewczyna, z wysiłkiem odsuwając wielki głaz. - Musimy się pośpieszyć, bo za chwilę może zacząć padać, a poziom wody w tej jaskini...
- Nie no... - przerwał jej. - Nie mów mi, że będziemy musieli nurkować... - oburzył się Eragon, pomagając Nimfie otworzyć wejście.
- Mam nadzieję, że nie... - powiedziała cicho dziewczyna. - Właź do środka
Chłopak wskoczył do dziury. Wylądował na mokrym błocie i na dodatek rozciął łydkę o ostry kamień.
- Uważaj, na dole czasem są niebezpieczne odłamki głazów! - krzyknęła z góry Nimfa.
- Mogłaś powiedzieć wcześniej! - odkrzyknął chłopak, próbując zatamować krwawienie. W końcu rzucił na ranę zaklęcie sklepiające. Kilka sekund później do jaskini wskoczyła dziewczyna. Wylądowała z kocią gracją, brudząc sobie błotem jedynie podeszwy i czubki butów. W porównaniu z nią, Eragon był w koszmarnym stanie.
- Pośpieszmy się. Pamiętaj, woda. Nie chce mi się za bardzo pływać.
Chłopak momentalnie podniósł się z ziemi i pobiegł za Nimfą.
- Przydałoby się trochę światła! - krzyknęła do niego. - Nic nie widzę w tych ciemnościach!
- Brisingr! - zakrzyknął smoczy Jeździec, wyciągnąwszy miecz. - Tyle wystarczy? - spytał, dumny z siebie.
- Jasne. Jeżeli jest wodoodporny... - odparła dziewczyna, zatrzymując się, po czym założyła ręce na piersi, patrząc na niebieski płomień.
-CO?! - krzyknął znowu chłopak. To było istne szaleństwo. Gdyby nie uporczywy ból łydki i nadgarstka, mógłby pomyśleć, że to tylko sen.
- Ten ogień bez wzmocnienia na pewno zgaśnie w kontakcie z wodą. Spróbuję coś zrobić. Daj mi go!
Eragon niechętnie podał Nimfie Brisingra. Dziewczyna wzięła go w jedną rękę, a w drugiej uformowała kulę energii. Na chwilę przymknęła powieki i bez słowa, z całej siły uderzyła nią w miecz. Brisingr zatrzęsł się, lecz nie zgasł.
- To powinno pomóc - powiedziała niebieskooka, oddając płonący oręż właścicielowi. - No nie... - powiedziała nagle, gdy wdepnęła w kałużę.
- Co się stało? I jak ty to zrobiłaś bez zaklęcia?! - krzyknął chłopak.
- Woda. Będziemy musieli jednak płynąć, a o bezsłownej magii pogadamy kiedy indziej! - rzekła i weszła do wody do pasa. - Na co czekasz?! Na Agaeti Blodhren*?!
Eragon wskoczył za Nimfą i już po chwili obydwoje nurkowali w ciemnej wodzie, rozświetlonej jedynie blaskiem płonącego miecza.
"Płyń za mną" - przesłała mu mentalnie dziewczyna. Nie widział jej. Raz po raz mógł dostrzec stopę Nimfy, albo skrawek jej płaszcza. Parę razy chłopak omal nie utonął, na szczęście Nimfa od razu przesyłała mu energię lub, gdy było to możliwe, wyciągała go ponad powierzchnię wody. W końcu, gdy dotarli do miejsca, w którym strop był dość wysoko, by móc płynąć, a nie nurkować, dziewczyna powiedziała:
- Widzisz tamten brzeg? Płyń w tamtą stronę. Zaraz do ciebie do... - nie skończyła, bo ponownie zanurkowała w czarną toń. Chłopak płynął w wyznaczonym kierunku, aż wreszcie dotarł do brzegu.
- O matko - jęknął wyczołgując się na kamienistą powierzchnię. Położył się na plecach i spojrzał w górę. Nie wiedział, czy tylko mu się wydaje, czy naprawdę widzi wyjście z jaskini, przez które wpadało światło księżyca. Chłopak oblizał wargi. Były słone. Najwidoczniej do tej części jaskini dopływała woda z oceanu. Nagle ciszę zmąconą jedynie kapaniem wody przerwał przerażający krzyk.
- Nimfa!!! - wrzasnął Eragon, zrywając się z ziemi. Pobiegł kilka metrów, aż wreszcie ujrzał ją za wielką skałą. Wokół niej, na nieurodzajnym kamiennym podłożu rosło kilka białych róż, ale Eragona tego dnia już nic nie mogło zdziwić.
Nimfa siedziała na ziemi. Była, tak jak on, cała mokra, a jej ubranie było w paru miejscach podarte.
- Co się dzieje?! - zapytał przerażony.
- Nie... nic... to tylko ten, no... nietoperz... - powiedziała cicho, ciężko oddychając. - Wystraszyłam się. Chodźmy już.
- Tak... chodźmy - przytaknął Eragon. Nie chciał już zadawać pytań, ale wiedział, że to na pewno nie była sprawka żadnego nietoperza. Na pewno nie krew lejąca się po jej dłoniach, którą tak bardzo starała się ukryć... Chłopak bez słowa ruszył przed dziewczyną po drabinie, w stronę wyjścia z jaskini. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, Smoczy Jeździec ujrzał dookoła mnóstwo drzew - zapewne byli w sercu lasu. Obok tajnego przejścia do zatoki był wielki wodospad, z którego najprawdopodobniej brała się część wody w jaskini.
- Czas najwyższy - powiedziała dziewczyna, idąc w stronę znaną tylko sobie, wołając za sobą Eragona. Po paru minutach doszli do ogromnego drzewa, naprzeciw którego znajdowała się jaskinia. Tuż przy nim siedziało pięć osób - dwie kobiety i trzech mężczyzn.Wszyscy patrzyli na niego podejrzliwym, lekko dzikim wzrokiem, w którym kryła się też jednak nutka nadziei.
- Witaj w nightwoodzkim lesie, Eragonie... - powiedziała Nimfa. - Witaj wśród Feniksów...
Eragon wskoczył za Nimfą i już po chwili obydwoje nurkowali w ciemnej wodzie, rozświetlonej jedynie blaskiem płonącego miecza.
"Płyń za mną" - przesłała mu mentalnie dziewczyna. Nie widział jej. Raz po raz mógł dostrzec stopę Nimfy, albo skrawek jej płaszcza. Parę razy chłopak omal nie utonął, na szczęście Nimfa od razu przesyłała mu energię lub, gdy było to możliwe, wyciągała go ponad powierzchnię wody. W końcu, gdy dotarli do miejsca, w którym strop był dość wysoko, by móc płynąć, a nie nurkować, dziewczyna powiedziała:
- Widzisz tamten brzeg? Płyń w tamtą stronę. Zaraz do ciebie do... - nie skończyła, bo ponownie zanurkowała w czarną toń. Chłopak płynął w wyznaczonym kierunku, aż wreszcie dotarł do brzegu.
- O matko - jęknął wyczołgując się na kamienistą powierzchnię. Położył się na plecach i spojrzał w górę. Nie wiedział, czy tylko mu się wydaje, czy naprawdę widzi wyjście z jaskini, przez które wpadało światło księżyca. Chłopak oblizał wargi. Były słone. Najwidoczniej do tej części jaskini dopływała woda z oceanu. Nagle ciszę zmąconą jedynie kapaniem wody przerwał przerażający krzyk.
- Nimfa!!! - wrzasnął Eragon, zrywając się z ziemi. Pobiegł kilka metrów, aż wreszcie ujrzał ją za wielką skałą. Wokół niej, na nieurodzajnym kamiennym podłożu rosło kilka białych róż, ale Eragona tego dnia już nic nie mogło zdziwić.
Nimfa siedziała na ziemi. Była, tak jak on, cała mokra, a jej ubranie było w paru miejscach podarte.
- Co się dzieje?! - zapytał przerażony.
- Nie... nic... to tylko ten, no... nietoperz... - powiedziała cicho, ciężko oddychając. - Wystraszyłam się. Chodźmy już.
- Tak... chodźmy - przytaknął Eragon. Nie chciał już zadawać pytań, ale wiedział, że to na pewno nie była sprawka żadnego nietoperza. Na pewno nie krew lejąca się po jej dłoniach, którą tak bardzo starała się ukryć... Chłopak bez słowa ruszył przed dziewczyną po drabinie, w stronę wyjścia z jaskini. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, Smoczy Jeździec ujrzał dookoła mnóstwo drzew - zapewne byli w sercu lasu. Obok tajnego przejścia do zatoki był wielki wodospad, z którego najprawdopodobniej brała się część wody w jaskini.
- Czas najwyższy - powiedziała dziewczyna, idąc w stronę znaną tylko sobie, wołając za sobą Eragona. Po paru minutach doszli do ogromnego drzewa, naprzeciw którego znajdowała się jaskinia. Tuż przy nim siedziało pięć osób - dwie kobiety i trzech mężczyzn.Wszyscy patrzyli na niego podejrzliwym, lekko dzikim wzrokiem, w którym kryła się też jednak nutka nadziei.
- Witaj w nightwoodzkim lesie, Eragonie... - powiedziała Nimfa. - Witaj wśród Feniksów...
*Agaeti Blodhren - Święto Przysięgi Krwi (odbywa się raz na 100 lat)
***
Napisałam, pomyślałam, opublikowałam.
Z dedykacją dla Aryi Drottning, za to, że czyta, komentuje i po prostu jest :)
Miłego weekendu ;D