piątek, 4 października 2013

Nocna pogoń za wilczycą

Był późny wieczór, kiedy Eragon wyszedł z pawilonu uzdrowicieli. Zaniósł go tam Murtagh, kiedy Eragon zemdlał. Smoczy Jeździec powoli snuł się w stronę swojego domu, próbując przypomnieć sobie, co się stało. Pamiętał tylko, że rozmawiał z bratem.
A potem nic. Ciemność. Pustka. Na tym kończyła się jego wiedza.
Ocknął się późnym popołudniem, ale uzdrowiciele nalegali, by został dłużej, w razie ponownej utraty przytomności. Ciągle robili z igły widły. Na dodatek zaniepokoiła ich blizna na jego nadgarstku. Eragon spojrzał na nią. Wydawało mu się, że krwistoczerwona pręga jest znacznie większa i coraz wyraźniej okręca się wokół jego dłoni. Nie chcąc na nią patrzeć, zakrył ją rękawem.
Parę razy rzucił spojrzenie w kierunku bramy i otaczającego miasteczko muru. Jak na złość Nim nigdzie nie było. Chłopak odwrócił się i minąwszy mężczyznę zapalającego latarnię, wszedł do domu, rzucając krótkie przywitanie. Z sąsiedniego pokoju wychylił się Murtagh. Był wyraźnie zmęczony długą podróżą z Alagaesii, miał podkrążone oczy.
- Jesteś wreszcie - powiedział, podchodząc do stołu. - A już myślałem, że chcesz tam nocować - zażartował. Eragon uśmiechnął się. - Saphira tu była - rzekł w końcu Murtagh po chwili ciszy. Przyrodni brat spojrzał na niego. - Najwyraźniej wyczuła, że coś jest z tobą nie tak.
- Dawno się nie widzieliśmy... Mam wrażenie, że się od siebie oddalamy... To trochę dziwne. Ty i Cierń zawsze jesteście blisko.
- Może to obecność innych smoków...? - zasugerował Murtagh. - Wychowała się w przekonaniu, że jest ostatnią smoczycą, a tu nagle... sam wiesz, jak to jest.
Eragon sięgnął do szafki po bandaż. Chwilę szamotał się, próbując owinąć nim swój prawy nadgarstek, na którym rozpychało się szkarłatne znamię. Murtagh przez moment obserwował zmagania brata, po cichu się z nich podśmiewając. W końcu podszedł do brata i wyszarpnął mu rolkę bandaża z dłoni.
- Oddaj! Sam sobie poradzę - burknął brunet, jednak Murt pokiwał głową i powiedział z ironią:
- Taaa. Właśnie przed chwilą widziałem. Siadaj, pomogę ci - zaproponował, wskazując krzesło przy stole. Nie minęła nawet minuta, a opatrunek był założony.
- A tak właściwie, to skąd to się wzięło? - zapytał Murtagh, mając na myśli bliznę.
"Sam chciałbym to wiedzieć..." - pomyślał Smoczy Jeździec.
- Nie wiem. Zauważyłem to dopiero dziś rano. Możliwe, że zahaczyłem o coś dłonią...
Reszta wieczoru minęła im na rozmowie. Nawet nie zauważyli, kiedy zapadła noc. Kilka godzin później, znużeni emocjonującym dniem, zasnęli.
Eragon czuł się okropnie. Tej nocy sen był dla niego torturą. Obudził się. Nie mógł już spać i nie chciał już spać. Wydawało mu się, że jego wnętrzności pali żywy ogień, także blizna dotkliwie go piekła. Odrzucił na bok kołdrę i położył się na plecach, wlepiając wzrok w sufit. Ciężko oddychając, usiadł na łóżku. Nagle skamieniał. Powoli odwrócił głowę w kierunku drzwi wejściowych...
Na progu, jak gdyby nigdy nic, siedziała srebrno-biała wilczyca. Bił od niej taki spokój, że momentalnie Eragon zapomniał, że to dzikie zwierzę. Szybko jednak się opamiętał i ostrożnym ruchem sięgnął po Brisingra. Złote oczy wilczycy podążały za jego ręką. Kiedy schwycił miecz, usłyszał nagle mentalną wiadomość:
"Puść to".
Chłopak natychmiast otworzył dłoń, a jego oręż wypadł z cichym brzdękiem na ziemię. Spojrzał zdruzgotany na swoją rękę. Wcale nie chciał tego zrobić. Rzucił szybkie spojrzenie w kierunku drugiego pokoju. Drzwi były otwarte, Murtagh spał spokojnie, odwrócony do Eragona plecami.
"Nie budź go. Nie warto" - odezwał się ponownie kobiecy głos. Jak mógł być tak ślepy? Przecież to była ta sama wilczyca, która nawiedziła go we śnie. Pamiętał ją przecież doskonale. Chłopak popatrzył na nią.
"Nie, to niemożliwe... to musi być tylko wytwór mojej..." - myślał, lecz przerwała mu kolejna wiadomość.
"O matko, nie no, tylko nie to! No świetnie. Niedowiarek się znalazł. A w smoki i magię to jakoś nie jest mu ciężko uwierzyć" - przesłała wilczyca, kręcąc głową.
"Ale... ty... na Alagaesię... gadam ze zwierzęciem..."
"Przestań się nad sobą użalać i chodźże za mną, jeśli chcesz szybko zakończyć tę sprawę" - warknęła wilczyca. Eragon pośpiesznie włożył koszulę i długie spodnie, po czym wypadł z domu za wilczycą. Po chwili chłopak biegł tuż za zwierzęciem, które pędziło w stronę bramy miasta. Wilczyca zatrzymała się na gościńcu przed Veightvillage i zawyła krótko. Zaraz po tym obok Eragona, jakby znikąd pojawiła się Nim.
"Zajmij się tym przypadkiem. Nie wierzy w gadające zwierzęta" - przesłała dziewczynie wilczyca, pozwalając by Smoczy Jeździec również to usłyszał i mrugnęła. Czarnowłosa z uśmiechem skinęła głową, patrząc za odbiegającym zwierzęciem.
- Eragonie - zwróciła się do chłopaka. - Potrzebujemy twojej pomocy i myślę, że nadszedł już odpowiedni czas...
***
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale ten tydzień to był horror. Codziennie sprawdzian albo 3 kartkówki O.O Mam nadzieję, że wam się spodobało i nie będziecie się na mnie gniewać :) Pozdrawiam

5 komentarzy:

  1. O mój Boru... jak zwykle genialnie! Pochłonęłam jednym tchem. Nawet muzykę wyłączyłam, żeby nic mnie nie rozproszyło! :D

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak takie komentarze pozytywnie motywują mnie do dalszej pracy :) Dzięki :D
      Pozdrawiam również i weny życzę ;)

      Usuń
  2. Eragon to nie ma szczęście z tymi bliznami. Genialne :D
    Ja też miałam ciężki tydzień... Facet od fizyki upodobał mnie sobie jeśli chodzi o odpowiedzi ustne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Ach, szkoła... Pewnie wstawiałabym więcej notek, gdyby nie ona...
      Ale dziś i wczoraj miałam mega wenę o.o
      Efekty zobaczycie już niedługo :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. U, czo to się dzieje, ja się pytam?! Czujem jakiś spisek, nioch nicoh. Na szczęscie dziś piątek, to sobie spokojnie poczytam *,*
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń