Saphira właśnie lądowała na głównym placu Veightvillage. Eragon błyskawicznie zeskoczył z niej, kiedy tylko jej łapy dotknęły ziemi. Niebo zasnute było ciemnymi chmurami, zanosiło się na deszcz.
- Idę zobaczyć do szkoły, a potem wrócę do domu - powiedział do błękitnej smoczycy. Ta tylko kiwnęła głową.
- Eragonie! - usłyszał nagle za sobą Jeździec. Odwrócił się.
- M-murtagh! - wyksztusił z siebie zakłopotany, nie wiedząc jak wytłumaczyć swoją nocną nieobecność. - Ja... wyszedłem wcześnie i ten... no... - zaczął, gdy przyrodni brat podszedł do niego. Za nim dreptał szkarłatny Cierń.
- Nie ważne - uciął chłopak, machając ręką. - Mieliśmy iść razem do Smoczej Szkoły - rzekł. Eragon uspokoił się i przeczesał włosy dłonią.
- A, tak. Prawie bym zapomniał - powiedział z uśmiechem. Cierń i Saphira spojrzeli na swych Jeźdźców.
"Lecimy na polowanie" - oznajmiła przyjaciółka Eragona.
"Jestem strasznie głodny" - dodał Cierń, przejeżdżając kolczastym językiem po paszczy. Młodzi mężczyźni tylko skinęli głowami, a ich smoki już wzbiły się w przestworza.
- Chodźmy już - powiedział brunet. - Zaraz lunie.
Skręcili w jedną z ciasnych uliczek. Szli chwilę w ciszy, aż wreszcie, minąwszy kilka straganów na pobliskim targowisku, dotarli do szkoły.
Z zewnątrz wyglądała na gotową. Rozległy budynek, ponad którym królowały trzy strzeliste wieże z szarego kamienia, wyróżniał się na tle miasteczka jedynie swoimi rozmiarami i wysokością.
Bracia weszli do środka przez ogromne wrota, przez które mógł przejść dorosly smok ze zwiniętymi skrzydłami.
Wewnątrz krzątali się jeszcze robotnicy, głównie elfi artyści, którzy malowali na ścianach dawnych Jeźdźców i ich smoki, a także rzeźbili roślinne ornamenty w ciemnym drewnie.
Wysoki, smukły, srzebrzystowłosy elf wyszedł z jednej sali, w której właśnie zakończono pracę. Poprawiając dłonią rozwichrzone kosmyki, rozejrzał się. Jego wzrok spoczął na Jeźdźcach stojących przy głównym wejściu. Klasnął w dłonie i podchodząc do nich, krzyknął:
- Witam! Witam mistrzów! Witam w naszych skromnych progach.
- Taa. Cześć - odparł Murtagh, trochę zażenowany powitaniem srebrzystowłosego.
- Witam - powiedział Eragon z uśmiechem.
- Pozwólcie, że się przedstawię, mistrzu Murtaghu, mistrzu Eragonie. Jestem Miles z rodu Thiraldi - rzekł elf, ściskając dłonie Jeźdźcom. - A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko temu, oprowadzę was po naszych włościach.
Młodzi mężczyźni skinęli lekko głowami, po czym ruszyli za elfem. Miles z ogromnym optymizmem pokazywał braciom każdą komnatę, każdą klasę oraz pokoje nauczycieli, a także piętro, na którym mieli mieszkać młodzi Jeźdźcy z najdalszych zakątków Alagaesii i Nightwood.
Kiedy skończyli wszystko oglądać, elf zaczął opowiadać różne historie, zwłaszcza związane z budową, ale także te o sobie. Eragon usiadł na parapecie jednego z wielkich okien znajdujących się na na głównym korytarzu i próbując nie okazywać znudzenia, spojrzał przez szybę. Miał rację - lało jak z cebra.
- ... natomiast moja narzeczona twierdziła... och, tak, to było moje marzenie... czerwona farba?! No ja rozumiem karmazynową albo purpurową... nie, z całą pewnością... no poprostu jakiś absurd! - Eragon słyszał jedynie wyrażenia najsilniej zaakcentowane przez Milesa.
"Nie ma co, ten chłopak lubi dużo gadać..." - westchnął w myślach brunet. Przymknął oczy i sięgnął myślą Saphirę. Taak. Uwielbiała polowanie w deszczu - zwierzęta nie mogły wyczuć jej zapachu, co zupełnie je dezorientowało. Poczuł jej dziką radość, kiedy wreszcie rozszarpała potężnego jelenia. Otworzył oczy.
Serce Eragona zamarło. Za oknem, jakieś dwa metry od niego, siedziała srebrno-biała wilczyca. Blizna na prawym nadgarstku chłopaka znów zaczęła piec. Smoczy Jeździec zerwał się z miejsca.
- Eee... przepraszam... Murtaghu, Milesie... muszę iść, bo... eee... ktoś mnie pilnie potrzebuje - wyrzucił z siebie niemal jednym tchem, po czym pognał pędem do wyjścia. Srebrzystowłosy spojrzał z podejrzeniem na Murtagha, ale ten tylko wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia, co znowu chodzi mu po głowie - odparł chłopak, korzystając z chwili ciszy. - Odkąd tu przybyłem, Eragon dziwnie się zachowuje...
- No... - westchnął elf, patrząc na zatrzaskujące się z hukiem wrota. - To może dokończymy rozmowę przy szklaneczce faelnivru?
***
Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Ta notka miała być dłuższa, ale nie zdążyłam, no cóż, zdarza się.
Potraktujcie to jako mały upominek na święta ;)
Smoczych Świąt! ;D
Cillianna nucąca coś o śniegu...
Potraktujcie to jako mały upominek na święta ;)
Smoczych Świąt! ;D
Cillianna nucąca coś o śniegu...
Ciekawie, czytam dalej :3
OdpowiedzUsuńUwaga, powracam do czytania :p Postaram się wszystko nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńMam też nadzieję, że doczekam się en-ena na twoim blogu ;D