niedziela, 20 lipca 2014

Phantarma

Cillianna otworzyła oczy, spoglądając na drewniany sufit. Była cała obolała, a w głowie czuła pulsujący ból. Co się stało? Gdzie teraz się znajdowała? Powoli w jej umyśle zaczęły pojawiać się różne obrazy, coraz bardziej przybierając na sile. W końcu zalały ją całą. Pochłonęły ją, powodując kolejne fale bólu. Feniksica podniosła się, wyjąc jak zwierzę.
- Obudziłaś się - usłyszała nagle męski głos. Łapiąc się za głowę, spojrzała w kierunku, z którego dochodził. Tuż przy oknie stał Devon. A więc była w jego domu. Ba, nawet w jego łóżku.
- O matko... - szepnęła, opuszczając ręce. - Co się ze mną działo? - spytała, patrząc na swoją klatkę piersiową pokrytą bandażami. Ostrożnie przejechała dłonią po plecach. - Szwy? - mruknęła, spoglądając pytająco na Feniksa. - Ty mnie opatrywałeś?! - krzyknęła zażenowana.
- Co? Nie ja! Ares! Jak cię zszywał, to myślał, że Różani co najmniej cię tam na hakach wieszali - na twarzy Devona zagościł półuśmiech. - Chyba ci to nie przeszkadza...? Przecież i tak nie interesujesz go jako kobieta...
- Zamilcz. - ucięła Feniksica, czerwieniąc się.
- Nie żebym sądził, że nie jesteś atrakcyjna, czy... - zaczął się tłumaczyć, lecz przerwała mu.
- Milcz! - wrzasnęła, po czym złapała się za żebra. - Cholera... Boli... Co ja wczoraj robiłam...?
Szatyn ściągnął okulary i zaczął się nimi bawić.
- Z tego, co wiem, wpadłaś na grupę Różanych. Ci, którym udało się przeżyć spotkanie z tobą, pojmali cię i przetransportowali do Leśnej Jednostki - urwał, spoglądając przez okno. - Tam ponoć też urządziłaś niezłą rozróbę - westchnął głośno, zakładając okulary z powrotem. - Kiedy Eragon i Nimfa cię tu przynieśli, miałaś połamane żebra, kilkanaście ran ciętych i poharatane plecy. Zupełnie, jakby coś rozerwało cię od środka... - brodaty mężczyzna zawiesił na chwilę głos. - Ale mimo wszystko ci zazdroszczę. Sam bym chętnie "zdjął" kilku parszywych przydupasów Valentina... - mruknął z uśmiechem. - Masz szczęście, że na wszelki wypadek pokryłem połamane kości zaklęciem. Jeszcze jeden taki wrzask i musiałbym od nowa cię składać do kupy...
- Przepraszam - szepnęła. - Cholera... Tam chyba był Fergus... Raczej mi się nie wydawało. Szlag, wszystko pamiętam jak przez mgłę - powiedziała cicho dziewczyna.
- Wezwali go aż z Rangton ze względu na ciebie...? No nieźle. Lepiej na siebie uważaj. Pewnie chcą cię wyeliminować jako pierwszą... - zamilkł, podchodząc do łóżka.
- Tylko dlaczego? - westchnęła brunetka, poprawiając skórzaną rękawicę na prawej ręce. Zawsze sądziła, że Black będzie chciał zostawić ją na koniec. Przecież jej śmierć również odbiłaby się na półfeniksie... Możliwe było nawet, że umarłby wraz z nią.
- Może wiedzą, co ukrywasz wewnątrz siebie?
Dziewczyna zachłysnęła się, wpatrując się z przerażeniem w mężczyznę.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała chłodnym tonem, próbując opanować targające nią emocje.
- Zanim... zanim Ares zaczął cię uzdrawiać, wykonałem badanie Duszy. Daruj, że zrobiłem  to bez twojej zgody, ale gdyby młody użył Kerrain Sarres, twój sekret wyszedłby na jaw. Wszyscy wiemy, że moc Aresa nie działa na Phantarmy i ludzi, którzy mają je w sobie...
Cillianna spuściła głowę.
- Powiedziałeś reszcie? - spytała, starając się ukryć strach. Co zrobią jej przyjaciele, kiedy dowiedzą się, że w jej duszy drzemie demon? Uznają ją za potwora? Odizolują ją od siebie? A może oddadzą ją w ręce Bractwa? Ta myśl przeraziła ją najbardziej. Zginęłaby, opuszczona przez wszystkich, którzy kiedykolwiek coś dla niej znaczyli.
- Nie. - mruknął Devon, siadając na skraju łóżka. - Nikt oprócz mnie o tym nie wie.
Feniksica wlepiła wzrok w miodowookiego mężczyznę.
- N-nie powiedziałeś im o... tym? - spytała, nie wierząc w to, co mówi. - Naprawdę?
Chłopak kiwnął głową. Cillianna wciąż była trochę przerażona całą tą sytuacją. Przecież Devon mógł wyjawić prawdę Feniksom. Dlaczego tego nie zrobił?
- Czy... mogłabyś mi ją pokazać? - spytał, zbliżając się do Feniksicy. - Pokażesz mi swoją Phantarmę? Choć na kilka sekund... - poprosił. Twarz Devona znajdowała się kilka centymetrów od twarzy Cillianny. Dziewczyna czuła jego ciepły oddech na swojej skórze, kiedy powtarzał prośbę. W oczach mężczyzny zaświeciły się iskierki.
- J-ja... Ja nie potrafię jej opanować - wydusiła speszona. - I obiecałam sobie... że już nigdy nie pozwolę jej przejąć nade mną kontroli...
- Czekaj - uciął, odsuwając się kawałek. - Jak to nie potrafisz jej kontrolować? Czyli, że ona w każdej chwili może się wyrwać?
Dziewczyna przygryzła wargę.
- Nie - pokręciła głową. - Ona wykorzystuje tylko krytyczne sytuacje. Chyba kiedy straciłam przytomność w Leśnej Jednostce... Chyba wtedy - znowu przejechała ręką po szwach na plecach - wydostała się. Teraz egzystuje w czymś w rodzaju snu, jednak jest czujna.
Devon wstał i przeszedł kilka metrów w tą i z powrotem. Był jednocześnie zafascynowany i przestraszony. Cillianna mogłaby stać się wspaniałym obiektem badawczym. Mogłaby pomóc w rozwiązaniu tajemnicy istnienia Phantarm. Ale mogła również przemienić się w tym momencie, ścierając tym samym połowę nightwoodzkiego lasu z powierzchni ziemi.
- Kilkanaście lat temu Valentine rozpoczął projekt, który utrzymywany był w ścisłej tajemnicy. Miał na celu stworzenie najpotężniejszej armii w dziejach świata. Projekt "Phantarma"... - rzekła Cece, spoglądając na Devona.
- Znam tą historię na pamięć. Lord zgromadził kilkuset alchemików i dzięki współpracy z Łowcami Phantarm udało mu się zebrać wystarczająco materiałów do badań. Wykorzystał potężną moc, która rodziła się, gdy dusza demona została dzielona na dwie części, umieszczając ją w ludziach. I tak powstali pierwsi "Opętańcy". Koniec - burknął mężczyzna, lecz dziewczyna uciszyła go.
- To był dopiero początek, Devonie. Nie sądzę, byś znał właściwe zakończenie. Powód porzucenie dalszych badań... Historię dwóch ostatnich... Opętanych - skrzywiła się, wypowiadając ostatnie słowo. W miodowych oczach znowu pojawiły się iskierki. Devon szybko zajął miejsce na skraju łóżka.
- Kehvar był Feniksem ściśle współpracującym z lordem. Jego rodzina była bardzo dumna, że tak wpływowy człowiek, jak Valentine, wybrał go na swojego wspólnika. Badania były bardzo ważne dla Kehvara... Ponoć był nawet gotów poświęcić dla nich samego siebie. W końcu, po latach pracy nad demonami, trafił na jeden z rzadszych okazów. Ognistą Phantarmę.
- Przecież istniały tylko trzy takie w całym wszechświecie... - szepnął Feniks. - Jakim cudem zdobył jej duszę...?
- Zastawił za nią swoje życie. Stał się śmiertelnikiem. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że można zrezygnować z bycia Feniksem... Wracając do sedna sprawy, rozdzielił Phantarmę na dwie części, które umieścił w łonach dwóch kobiet - swojej żony i nałożnicy. Wkrótce potem narodziły się dzieci... - Cillianna przerwała na chwilę, odwracając wzrok od Feniksa. - Niczego nieświadome, zostały obarczone tym brzemieniem na całe życie. Chłopcu dano na imię Raven, co oznacza "mrok", dziewczynce zaś Kethai - "siła". Żyli osobno, nie zdając sobie nawet sprawy z istnienia swojego rodzeństwa. Mijały lata, a oni dorastali, zaczynając odczuwać ingerencję Phantarmy... Kiedy Bractwo zdradziło Feniksy, stanęli po przeciwnych stronach barykady. Wiele ich dzieliło, lecz w jednej sprawie zawsze się zgadzali - nienawidzili Kehvara za to, jaki los im zgotował...
- I co się z nimi stało? - szepnął Devon, niczym dziecko nie mogące się doczekać zakończenia bajki.
- Raven zmienił imię na Fergus i wstąpił do oddziałów Bractwa, awansując na jeden z najwyższych szczebli. A Kethai... Kethai siedzi przed tobą - skończyła, patrząc prosto w miodowe oczy Feniksa. Przez chwilę panowała absolutna, niczym nie zmącona cisza.
- Czy ty właśnie powiedziałaś, że masz w sobie jedną z najrzadszych we wszystkich wymiarach Phantarmę? - szepnął Devon, nie mogąc oderwać wzroku od dziewczyny.
- Dla mnie mogłaby być nawet ostatnim demonem. I tak nigdy jej nie użyję. Nie pozwolę, by Ona kiedykolwiek ponownie zrobiła komuś krzywdę - ucięła, spuszczając głowę, a ciemne włosy zasłoniły jej twarz.
- Dzięki takiej mocy moglibyśmy uwolnić się spod panowania Valentina! Bylibyśmy wolni! Nie musielibyśmy się wiecznie ukrywać! - krzyknął ze złością, ledwie się opanowując. - Nigdy nie byliśmy bliżej wyzwolenia... - rzekł po chwili, po czym westchnął głośno. - Przepraszam... Po prostu nie wiem, co o tym wszystkim myś...
- A więc czego ode mnie oczekujesz? - spytała, przerywając Devonowi. - Mam sama sobie poradzić z jej opanowaniem? Przez siedemnaście lat nic nie udało mi się zrobić... A ten głos w moim umyśle coraz bardziej mnie przerażał. Nie wiesz, co mówił. Nie wiesz, co to znaczy, tak się zatracić, że trzeba na nowo uczyć się człowieczeństwa... - szeptała Cillianna łamiącym się głosem. - I... i choćbyś chciał wyć jak zwierzę... nie możesz wydobyć z siebie żadnego głosu... a poza tobą nikt tego nie zauważa... bo jesteś skrępowany wiezami w swoim własnym umyśle... - uniosła głowę. Po policzkach Feniksicy popłynęły łzy. Po chwili już szlochała. Nie miała siły na dłuższą walkę wewnątrz siebie. Nie chciała znowu znikać na kilka tygodni, gdy Phantarma się przebudzała. Pragnęła tylko zwykłego życia. Marzyła, by nie musieć już spędzać większości czasu w samotności, z dala od wszystkich.
- Ej, no... Cece... Nie rycz... - powiedział Devon, próbując jakoś pocieszyć dziewczynę. - Kiedyś spotkałem kogoś z podobnym problemem - westchnął, wspominając dawne czasy. - Może i nie była to Phantarma, ale udało mi się pomóc... - urwał na moment, poprawiając okulary. - Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale... Pomogę ci ją okiełznać. Zabiorę cię do "alternatywu".
Brunetka otarła łzy wierzchem dłoni.
- Przecież zawsze mówiłeś, że jesteś jedyną osobą, która potrafi przechodzić przez potrale i na tym właśnie polega twoja moc...
- Kłamałem. Tak mi było na rękę, okej? - burknął, odgarniając włosy z czoła. - To co, wchodzisz w to? - spytał, wyciągając do niej dłoń.
- A jeśli odmówię? - zagaiła Cillianna, patrząc hardo w miodowe oczy.
- Powiem reszcie.
- Cholerny szantażysta - mruknęła pod nosem, ściskając rękę Feniksa.
***
Okej. Napisałam coś :) W kolejnej notce postaram się dać trochu akcji :)
Matko, u was też tak gorąco? :D Ledwo dycham :D
Mam nadzieję, że odwiedzi mnie wena, bo kolejny rozdział bardzo jej potrzebuje :)
Pozdrawiam wszystkich :)
Cillianna

4 komentarze:

  1. Kolejna notka która okropnie mnie wciągneła. Cece: zaskakujesz swoją Cece xDD

    Czyżby kroił nam sie tu jakiś parring? :D BTW teraz rozumiem dlaczego Cillianna zrobiła taką rozróbę w Leśnej Jednostce... Cece - demonica :D

    Przypomniał mi się taki gif z "Supernatural". Kobita nie jest brunetką, ale to demonica :D

    http://37.media.tumblr.com/2c4821af0fd751d9a1dd4ba8d3a688f1/tumblr_mmjbc84DYQ1s8l4eao1_500.gif

    Pozdrawiam :D

    Smocza Strażniczka

    P.S. U mnie też nn niedługo... może jutro albo pojutrze ;) Mówię o "Wikingach" bo z "Eragonkiem" na razie u mnie cienko :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Nie zdradzając dużo, powiem tylko, że w kolejnym en-enie będzie się działo. Dużo, dużo :3 i będą krew i flaki, czyli to, co Cece lubi najbardziej xD
      Parring...? Czy ja wiem... ;) Wszystko jest możliwe ;P
      Swoją drogą Devon i Cillianna będą na siebie skazani przez kilka kolejnych rozdziałów :)
      No, koniec, bo zaraz zacznę walić spojlerami :D
      Pozdrawiam :3
      Cece :D

      Usuń
  2. Katujesz mnie jak Stefałka Etranieleła w twierdzy Nardenor maderfaker -.-
    jaki trzeba mieć łeb żeby wymyślić taką zajebistość?! ;-;
    Schowaj się z tym swoim talentem ;-;
    I niech wena do Ciebie wraca!
    ~Liri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki łeb? Hmm... na pewno rozczochrany xD czyli dokładnie jak u mnie xD
      Wena wróciła w niewielkim stopniu, ale jednak :3 kolejnego en-ena podzieliłam na 2 części, bo chyba nie dałabym rady dołączyć następnego kawałka, który głównie zawierać będzie krew, flaki i kłótnie :D
      Dobra, dobra, a tera muszę wstawić en-ena :D
      Cece

      Usuń