Czarnowłosa elfka obudziła się. Leżała w wielkim, miękkim
łożu, ubrana w czyste ubrania. Gdy próbowała się podnieść, nagle zawyła z bólu
i opadła bezwładnie na poduszki. Spojrzała na swoje obandażowane przedramiona.
Co się stało? Gdzie jest? I co najważniejsze – Kim jest? – te pytania chodziły
jej po głowie. Nawet myślenie przychodziło jej z trudem, wszechobecny ból nie
dawał za wygraną. Przez jej umysł przelatywały dziwne obrazy.
„Nie. To nie mogą być moje wspomnienia…”
Nagle drzwi wielkiej komnaty otworzyły się, a w nich stanęła
jasnowłosa dziewczyna z tacą pełną owoców. Wyglądała na jakieś 17 lat, może
trochę mniej. Miała długie, proste włosy, odgarnięte za okrągłe uszy.
„Nie jest elfem, ale człowiekiem” – tylko to przychodziło czarnowłosej
do głowy. To już coś. Miała nadzieję, że wkrótce zacznie sobie cokolwiek
przypominać.
- Witaj, pani – powiedziała dźwięcznym głosikiem służka,
uśmiechając się przy tym. – Czujesz się lepiej, pani? – zapytała.
- Kim jesteś…? – wyszeptała czarnowłosa, zaskoczona słabością
swojego głosu.
- Madelaine. Nie pamiętasz mnie, pani?
Elfka zdołała tylko pokręcić głową. Zmartwiona dziewczyna
załamała ręce.
- Cóż te potwory ci uczyniły, o pani! Trzeba nie mieć serca,
by zrobić coś takiego! – dziewczyna ostrożnie podała elfce kryształowy puchar z
wodą i pomogła jej się napić. O tak, tego było jej trzeba. Czarnowłosa rozsmakowywała
się w każdym łyku wody, która przepływając przez nią, dodawała jej nowych sił. –
Spróbuj coś zjeść, pani – powiedziała Madelaine, poprawiając poduszki, po czym
podała elfce tacę z owocami. Kobieta wzięła do rąk czerwony, kulisty owoc
wielkości pięści i podniósłszy go do ust, zatopiła w nim zęby. Wraz z
pęknięciem lśniącej skórki, dookoła zaczął roztaczać się cudowny, słodki
zapach. Elfka uśmiechnęła się – zapach ten i smak były jej dobrze znane. Z
jeszcze większą chęcią wgryzła się w owoc, mając nadzieję, że może, gdy weźmie
do ust kolejny kęs, przypomni sobie chwile, kiedy go jadła.
Madelaine usiadła w nogach łóżka i rozprostowała jasnoniebieską
suknię, po czym zabrała się za obieranie kolejnego owocu leżącego na tacy.
Brązowa skórka skrywająca jasnozielony miąższ, bez problemu ustępowała
srebrnemu nożowi dzierżonemu przez niebieskooką dziewczynę. Elfka przez chwilę
w ciszy przypatrywała się, jak młoda kobieta odrzuca obierki na tacę i
precyzyjnie dzieli owoc, najpierw na dwie, potem na cztery, a na końcu na osiem
równych części. Kiedy Madelaine skończyła, podała je czarnowłosej. Niestety,
tym razem smak nie wydał się jej ani trochę znajomy.
- Muszę iść, pani – powiedziała nagle dziewczyna. – Zostawiam
tu tacę i kielich z wodą. Gdyby pani jeszcze czegoś potrzebowała, proszę
zadzwonić – wskazała na mały srebrny dzwoneczek, który stał tuż obok, na
stoliku, po czym skierowała się do wyjścia. – Kolację podam przed zachodem
słońca – powiedziała z uśmiechem i otworzyła drzwi.
- Madelaine…! – krzyknęła za nią kobieta, w miarę swych
możliwości.
- Tak, pani? – zapytała służąca.
- Dziękuję – wyszeptała elfka i uśmiechnęła się. Dziewczyna
odwzajemniła go i zaraz wyszła z komnaty.
Czarnowłosa zaczęła się rozglądać po pokoju. Do tej pory
widziała tylko jego nieznaczną część, ale teraz, gdy siedziała, mogła ujrzeć
dużo więcej. Długo cieszyła oczy pięknymi zdobieniami na ścianach, a później
widokiem reszty komnaty. Kilka metrów od niej, po jej prawej stronie, stało
białe drewniane biurko, na którym leżały pióra i kilka zwojów pergaminu.
Naprzeciw niego, na ścianie, wisiało lustro, którego rama wyglądała, jakby była
wyśpiewana z najdelikatniejszych gałęzi drzew. Tuż obok niego znajdowało się
duże okno prowadzące na balkon. Było ono otwarte, a delikatne białe zasłony
tańczyły na wietrze, niczym leśne duchy.
Naprzeciwko łoża z baldachimem, w którym leżała, wisiał
barwny gobelin, przedstawiający zapewne jakąś piękną scenę. Elfka nie mogła
jednak dostrzec, co się na nim znajduje. Mnogość zawiłych linii i prostych
kresek skutecznie to uniemożliwiała. Wtem kobieta odkryła kołdrę i spuściła
stopy na zimną posadzkę. Nie zważając na ból, ostrożnie poderwała się i
chwyciła jednej z kolumn utrzymujących baldachim. Czuła się tak, jakby na nowo
uczyła się chodzić. Z każdym chwiejnym krokiem przeżywała swoje zwycięstwo.
Mimo że czuła, jak dygocą jej kolana, szła dalej. W końcu dotarła do ściany.
Delikatnie przejechała dłonią po gobelinie. Przedstawiał on piękną, młodą
Jeźdźczynię na swym czarnym jak noc smoku. Obok wyhaftowany był napis w
pradawnej mowie: „Bo ja jestem Twą wolnością. Ty żyjesz, póki ja żyję. A żyć
będziemy wiecznie, aż do kresu dni...” Niespodziewanie elfka poczuła w sercu
ukłucie żalu. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Czuła się tak, jakby coś straciła,
coś bardzo ważnego, a może nawet część swojego życia…
- Nie! – krzyknęła. – Nie, nie, nie!!! – nie miała siły już
dłużej krzyczeć. Jej wrzaski przeszły w stłumiony szloch. Powoli osunęła się na
ziemię i wtuliła się w ścianę. Twarz oparła o kolana, które objęła ramionami.
Pozwoliła, by łzy płynęły po jej policzkach. Wtem do komnaty wpadła Madelaine.
-Pani! Co się stało – zapytała przerażona, podbiegając do
niej. Czarnowłosa podniosła głowę.
- Ja… przypomniałam sobie… wszystko… - wydusiła przerywanym
szlochem.
***
Wiem, że notka planowo miała pojawić się dopiero w sobotę, ale wstawiłam ją dziś. Możliwe, że do końca wakacji będą pojawiały się one mniej planowo (czytaj: jak będę miała czas), bo przyjeżdżają do mnie goście :) więc na ciąg dalszy "Erasiowych przygód" trochę poczekacie. Myślę jednak, że do przyszłego czwartku dam radę wstawić jeszcze jedną, króciutką notkę :> miłych wakacji ^.^
Czy ta czarnowłosa to Arya?
OdpowiedzUsuńZabiłaś FIRNENA?!
A jeżeli nie... to czyj jest (lub był) ten czarny smok?? Tej elfki?? :)
O matko... ja bym nie mogła... Nie lubię rozdzielać jeźdźców i smoków... :)
Sory za te pytania, ale mnie wciągnęłaś... o jeżuś... cudny rozdział :D
Pozdrawiam ;)
Cieszę się, że ci się podoba :>
UsuńWiem, jestem wredna, ale nie aż tak. Mogę ci tylko zdradzić, że z tego, co wiem, Firnen żyje i miewa się całkiem dobrze ;D
Reszty dowiesz się z kolejnych notek ;)
Pozdrawiam ;D
Wpierw pomyślałam jak Smocza Strażniczka! D:
OdpowiedzUsuńŁał, ale notka! *,*
Uwielbiam Twój blog <3
Pozdrowienia ;)