czwartek, 25 lipca 2013

Przysięga

Madelaine podała elfce czarny płaszcz. Czarnowłosa delikatnie wzięła do rąk i zgrabnym ruchem narzuciła go na plecy. Ostrożnie wyprostowała granatową suknię i przejrzała się w lustrze.
- Wygląda pani ślicznie, pani Soneo – powiedziała służka, poprawiając kaptur czarnej peleryny. Elfka uśmiechnęła się, robiąc obrót wokół własnej osi przy zwierciadle.
- Sonea. Jak cudownie odzyskać swoje imię – wyszeptała i nagle przygasła. – Szkoda, że mój najukochańszy przyjaciel serca i umysłu nie może być teraz przy mnie…
Madelaine bez słowa podeszła do drzwi i otworzyła je.
- Już czas, pani. Czekają na ciebie – powiedziała, po czym obie wyszły z komnaty.
***
Kobiety szły szybko przez szary, kamienny korytarz. Żadna z nich się nie odzywała. Lodowatą ciszę mącił tylko odgłos kroków – energiczny i stanowczy stukot butów Madelaine oraz o wiele cichszy – Sonei, który przypominał odgłos chusty upadającej na ziemię. Już po chwili dotarły do ogromnych drzwi, wykonanych z pięknego, ciemnego drewna, na którym wyraźnie było widać słoje. Nie czekając na nic, służka chwyciła chłodną, metalową obręcz i pociągnęła ją do siebie, otwierając wrota. Potem wykonała gościnny ruch dłonią, zapraszając elfkę do środka.
Sonea wzięła głęboki wdech i weszła nieśmiało do komnaty. Zaraz za nią przydreptała jasnowłosa, zamykając uprzednio drzwi. Elfka rozejrzała się wokół. Komnata była jasna i przestronna, a na białych ścianach wisiały obrazy w złoconych ramach. Na jednych były namalowane jakieś ważne osobistości, możliwe, że dawni władcy tej krainy. Na innych zaś toczyły się zszarzałe już sceny batalistyczne, niemalże wylewając się poza obramowania. Zielone oczy elfki oglądały wszystko z ogromnym zainteresowaniem, wychwytując każdy, nawet najdrobniejszy szczegół.
Wróciła już całkiem do zdrowia. Także chodzenie nie sprawiało jej najmniejszego problemu. Znów poruszała się z gracją godną elfa. Jedyną niezaleczoną raną była ta w sercu. Rana po utracie przyjaciela, której ciężko było się pozbyć…
Nagle do komnaty, przez drzwi znajdujące się po drugiej stronie Sali, wszedł mężczyzna. Mógł mieć co najwyżej 45 lat, mimo tego miał krótką, białą brodę, która sprawiała, że wyglądał jak staruszek. Mężczyzna był łysy i szczupły, ubrany w długą, szkarłatną szatę, przewiązaną złocistym, szerokim pasem. Na widok kobiet, jego twarz rozjaśnił uśmiech. Starzec podszedł do nich i powiedział:
- Madelaine, Soneo… - mężczyzna zbliżył się do elfki i przytulił ją. – Wiem, jak teraz jest ci ciężko – westchnął i odsunął się od niej. – Teraz, gdy Feniksy zabiły twojego smoka…
Elfka zatrząsnęła się z gniewu. Nie pozwoliła jednak, by złość ją opanowała.
- Teraz – powiedziała chłodnym tonem. – Teraz Feniksy zginą. Zapłacą za wszystkie krzywdy. Za całe zło, które spotkało mnie i ludzi. Będą cierpieć. Będą cierpieć tak, jak nigdy dotąd. Znajdę je, choćby ukryłyby się w zaświatach. Znajdę i zniszczę. Jedno po drugim. Będą patrzeć na śmierć swoich współbraci, tak jak ja patrzyłam na śmierć Abbadona. A potem rozrzucę ich prochy po całej ziemi i Feniksy już nigdy nie powrócą. Nigdy! – krzyknęła.
- Nigdy… - szepnął wzruszony mężczyzna. – Jak dobrze, że powróciłaś do zdrowia, Soneo. Właśnie takiej ciebie mi brakowało.
Elfka zaśmiała się, uradowana przysięgą, którą złożyła całemu światu.
- Czas na łowy, moi drodzy – wyszeptała, a potem odsłoniła zęby w złowieszczym uśmiechu. – Będziesz ze mnie dumny, Valentine! – krzyknęła i wybiegła z komnaty, trzaskając potężnymi drzwiami. Huk jeszcze przez chwilę roznosił się po sali, aż w końcu ucichnął. Mężczyzna usiadł na złoconym tronie i z zadowoleniem zwrócił się do Madelaine:
- Wszystko idzie zgodnie z naszym planem, nieprawdaż? – zapytał. Kobieta odgarnęła pasmo jasnych włosów z czoła i powiedziała:
- A to dopiero początek, Valentine, dopiero początek…
***
Jutro przyjeżdżają do mnie goście, więc notka w przyspieszonym tempie ;D
Życzę wszystkim miłych wakacji, dobrej pogody i dużo weny ;)
no... i cierpliwości, bo kolejne notki (ok. 3 rozdziały) muszę gruntownie przeredagować.
pozdrowienia dla wszystkich

4 komentarze:

  1. Notka wspaniała! :D

    Zastanawiam się... Pojawi się Arya w twoim opowiadaniu? Bo ta Sonea... z twojego opisu wyglądem nawet Aryę przypomina... :)

    Kurczę... za duże chcę wiedzieć na raz :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przed chwilą znalazlam Twojego bloga i musze Ci powiedzieć że bardzo podoba mi się Twój styl i pomysł. Z niecierpliwością czekam na nową notkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze Ci sie spodobalo ;) daleko mi do idealu, ale staram sie rozwijac :)
      Na nastepna notke troche musisz poczekac, bo jest w "przebudowie", a ja wypoczywam na wakacjach :>
      Pozdrawiam
      Cillianna

      Usuń
  3. Właśnie, zgadzając się z anonimkiem... masz cudowny styl i ciekawe pomysły (dublując...)
    Baj de łej, czuję tu niezły spisek! *nioch, nioch*
    Omniomniom, pochłaniam tego bloga!
    *ukłucie zazdrości* XD
    ale ja wredna :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń