Dla Caroline i Cross :)
***
Dziewczyna dopadła do wyjścia. Z hukiem otworzyła wielkie wrota kamiennej twierdzy. Wokół rosły potężne drzewa, szumiące brązowiejącymi liśćmi przy każdym podmuchu wiatru, który sprawił, że Feniksica zmarzła. Lejący deszcz wcale nie poprawiał jej sytuacji. Ledwie trzymała się na nogach, a od Veightvillage leżącego na południe od Leśnej Jednostki Specjalnej, dzieliło ją kilkanaście godzin pieszej wędrówki. Najprościej byłoby teraz umrzeć i się odrodzić, lecz Cillianna nie miała wystarczająco siły, by chociażby wezwać swój miecz, Skrzydło Wichru, za pomocą bezsłownej magii.
Oddychając ciężko, dziewczyna ruszyła przed siebie, coraz bardziej zagłębiając się w las.
"Gdybyś... pozwoliła mi... choć na chwilę..." - usłyszała nagle w swoim umyśle. - "Mogłabym sprawić, że w ciągu godziny zjawisz się wśród swoich..."
Dziewczyna zignorowała Głos, odrzucając go w głąb świadomości.
- Podążając... drogą do nicości - zaczęła inkantację przyzywającą miecz. - Nie pozwól... by łza splamiła... twe oblicze...
Jednak w tym momencie przypływ bólu powalił ją na kolana. Phantarma znowu chciała się wydostać.
- Wiej wietrze... rozwiej moje wątpliwości - szepnęła Cillianna, trzęsąc się jak liść targany podmuchem wichru. - Doprowadź do celu...
"PRZESTAŃ!" - wrzasnął Głos, powodując kolejną falę bólu. - "Dobrze wiesz, że szanse są połowiczne! Albo odrodzisz się w pełni sił, albo zginiesz na wieki i nawet Kryształowa Róża Łez cię nie ocali! Ty cholerna idiotko, nie pozwolę ci się zabić!"
- Ulotne... słowa... zamień w pył... - wycharczała, po czym splunęła krwią. - Rozprosz świat wokół mnie...
Cillianna podniosła się i wyciągnęła rękę przed siebie. W jej dłoni zaczęła pojawiać się rękojeść miecza, złożona z cząstek jej duszy. Feniksica uśmiechnęła się cierpko. Wygrała walkę wewnątrz siebie. Drżącą ręką przyłożyła ostrze Skrzydła Wichru do szyi.
"Chyba śnisz" - syknęła Phantarma, zadając ostateczny cios. Dziewczyna bezwładnie upadła na ziemię pokrytą opadłymi liśćmi.
Kilka minut później w okolicy rozległ się stukot końskich kopyt. Dwoje jeźdźców pędziło na północ, na swych czarnych jak noc rumakach.
- O mój Feniksie! - krzyknęła nagle czarnowłosa kobieta, zatrzymując konia. - Cillianna! Cillianna!
Nimfa zeskoczyła z Vervesa i w piorunująco szybkim tempie podbiegła do przyjaciółki. Eragon natychmiast do niej dołączył.
- Co się stało?! - wrzasnęła błękitnooka, patrząc na skrwawioną dziewczynę. Cece z trudem otworzyła oczy.
- U...cie...kajcie... - szepnęła prawie niesłyszalnie. - Różani... są... blisko... Zostawicie mnie... tu...
- Nie ma mowy - uciął Eragon stanowczo. - Jedziesz z nami.
Nimfa popatrzyła na Smoczego Jeźdźca.
- Pojadę z nią na Vervesie - rzekła, próbując podnieść przyjaciółkę. Cillianna krzyknęła z bólu. Półelf schwycił Nim za ramię, powstrzymując ją.
- Naprawdę tak bardzo chcesz nam narobić więcej kłopotów?! - krzyknął. Spojrzała na niego zszokowana. - Wiem o twojej ranie. Jest dużo poważniejsza, niż moja i w każdej chwili może się otworzyć. Nie będziesz mogła nawet podnieść Cillianny, nie ryzykując przy tym zdrowia. Poza tym ona ma najwidoczniej połamane kości - powiedział poważnie, wskazując na nieprzytomną Feniksicę. Nimfa przygryzła wargę.
- Eragonie. Wiesz, że krew Feniksów... - zaczęła, ale przerwał jej.
- Jest trująca dla wszystkich, poza nimi? Oczywiście. Znam legendy. I powiem ci więcej. NIE OBCHODZI MNIE TO. Przybyliśmy tu, by ją uratować. Więc właśnie to zrobimy - zakończył mężczyzna, biorąc ostrożnie Cilliannę na ręce. Nie zważał na koszmarny ból, kiedy krew lejąca się po plecach dziewczyny kapała na jego dłonie i przedramiona, niemal wypalając skórę.
Ruszyli szybko w drogę powrotną, zostawiając daleko w tyle szare baszty Leśnej Jednostki.
***
- Nie jest dobrze - mruknął Fergus, spoglądając na ściany umazane krwią - ślady działalności Cillianny. - Byłem pewny, że nie uda jej się uwolnić Phantarmy...
- A co, jeśli ona jej nie oswobodziła? - rzekła nagle Madelaine, chłodnym głosem, starając się ominąć kolejną kończynę oddzieloną od ciała, leżącą na podłodze.
- A więc kto? Albo co? Co o tym myślisz, Maddie? - spytał, zatrzymując się przed otwartą celą. Białe ściany nadal nosiły pozostałości krwi Feniksicy.
"Przynajmniej alchemicy nie będą się nudzili" - pomyślał Black, spoglądając, jak młody chłopak ostrożnie pobiera brązowiejącą substancję do probówki.
- Co jeśli... - zaczęła Madelaine, przeczesując krótkie włosy dłonią. - ...jeśli ona straciła kontrolę nad Phantarmą?
Fergus zachłysnął się powietrzem. To nigdy nie przyszłoby mu do głowy. Wprawdzie mężczyzna wiedział, że demon, zamknięty w duszy jego przyrodniej siostry, jest o wiele silniejszy, niż te, uwięzione w umysłach innych obiektów badawczych projektu "Phantarma" stworzonego przez Valentina, ale był przekonany, że Cilliannie udało się go okiełznać.
- Cholerna Kethai... ciągle psuje mi plany - westchnął Fergus. Nie mógł wybaczyć dziewczynie, że po drodze zdążyła zabić kilkanaście jego ulubionych nałożnic. I na dodatek uczyniła to z dziką radością.
- Co teraz, kapitanie? - jęknęła blondynka. - Ta Feniksica zdziesiątkowała nasze oddziały. Nie mamy wystarczających sił, by przypuścić atak na kryjówkę Feniksów, kiedy ta "chodząca destrukcja" kręci się w pobliżu. Została ich jedynie szóstka, a nie możemy ich zetrzeć na proch, jak to uczyniliśmy z tysiącami...
- Siódemka. - poprawił ją Black. - Nie zapominaj o tamtym Smoczym Jeźdźcu. Widziałaś, jak Kettie momentalnie się ożywiła, kiedy tylko o nim wspomniałem?
- Nie zauważyłam - skwitowała kobieta, wspominając dziewczynę, prychającą, że nic o tym nie wie. - Chociaż... Może po prostu niezła z niej aktoreczka...
Ich rozmowę przerwało nagłe pojawienie się posłańca.
- Mam wiadomość do kapitana IV dywizji - rzekł głośno mężczyzna, uderzając pięścią w klatkę piersiową. Fergus obrzucił młodziana groźnym spojrzeniem.
- Od kogo? - burknął niemiło, ponownie wpatrując się w białą celę.
- Przesyła ją kapitan głównodowodzący, założyciel Bractwa Nocy, Lord Valentine - wyrzucił z siebie posłaniec jednym tchem. Black niechętnie wziął do ręki kopertę, po czym odprawił chłopaka. Zręcznym ruchem otworzył ją i wyciągnął kartkę znajdującą się wewnątrz. Jego wzrok szybko przebiegł po czarnym piśmie.
Złożył papier na pół.
- Czy można wiedzieć, co... - zaczęła Madelaine, lecz kapitan przerwał jej.
- Zmiana taktyki, wicekapitanie - mruknął, chowając list do tylnej kieszeni spodni. - Od teraz nie skupiamy się na grupie. Teraz koncentrujemy się na jednostce. Eliminujemy jedno po drugim.
Blondynka uśmiechnęła się.
- Rozkaz! - krzyknęła, salutując.
- A... Mam tylko jedną prośbę - powiedział mężczyzna, zbliżając się do Madelaine. - Kethai zostawcie na koniec. Sam chętnie ją zabiję, kiedy tylko pozbędziemy się Phantarmy z jej wnętrza. To będzie taka... wisienka na torcie.
Maddie skinęła głową, ciesząc się z czekającego na nią polowania.
- Madelaine? - usłyszeli nagle dźwięczny głos, odbijający się echem na korytarzu. - Madelaine! - chwilę później pojawiła się przed nimi jego właścicielka - czarnowłosa elfka o pięknych zielonych oczach. - O matko, wszędzie cię szukałam! Można się zgubić w tej twierdzy...
Nagle umilkła, zauważywszy krew i zmasakrowane ciała poniewierające się dookoła białej celi.
- Trochę szacunku dla wyższych rangą, poruczniku - skarciła ją blondynka. - Wiem, że jesteś tu dopiero pierwszy dzień, ale...
- O matko! - krzyknęła elfka, nie zważając na słowa wicekapitan. - Co tu się dzieje?! Dlaczego tu jest tyle krwi?! Co się dzieje?! - wrzasnęła przerażona.
- To nic - rzekł Fergus, kładąc jej rękę na ramieniu. - Zaraz się to posprząta.
Czarnowłosa spojrzała w oczy Blacka, uspokajając się trochę.
- Och, panna wybaczy. Jestem Fergus Black, kapitan IV oddziału - powiedział, całując ją w dłoń.
- Sonea. Była Smocza Jeźdźczyni, mająca do wyrównania rachunki z Feniksami - rzekła poważnie elfka.
- Może żeby zmienić ten nieprzyjemny początek, dasz się zaprosić na kolację na kapitańskim piętrze? Zgoda, Soneo? - mężczyzna delikatnie musnął policzek elfki.
- D-dobrze - zająknęła się dziewczyna. Spojrzała na Madelaine, a potem na Fergusa i odeszła, salutując.
- Niezła ta twoja podwładna - mruknął mężczyzna, spoglądając na Maddie. Kobieta skrzywiła się i pokręciła głową.
- No co? - spytał Black, wzruszając ramionami. - Elfki jeszcze nie miałem - uśmiechnął się znacząco.
***
Byli już blisko jaskini Feniksów. Całkiem niedawno przestało padać, a zachodzące słońce otulało ich delikatnie swymi pomarańczowozłotymi promieniami. Cillianna była nieprzytomna - Eragon nie był wcale tym faktem zdziwiony - dziewczyna najwyraźniej przeszła przez piekło. Co jakiś czas szeptała jednak jakieś słowa - niektóre kompletnie pozbawione sensu.
- Nie... nie chcę... nie chcę krzywdzić... - mruknęła sennie, obejmując rękoma brzuch Smoczego Jeźdźca.
- Znowu zaczyna - burknęła Nimfa, spoglądając na przyjaciółkę. Cieszyła się jednak, że Cillianna przeżyła. Przed wyruszeniem w drogę powrotną nałożyła na nią zaklęcie znieczulające, by choć trochę zmniejszyć jej ból.
Eragon spojrzał na brunetkę. Teraz wydawała się być tak niewinna i bezbronna, że chłopakowi nawet na myśl by nie przyszło, że Cillianna potrafi być żywą "maszyną zagłady". Delikatnie odgarnął kosmyk włosów z jej czoła. Nimfa spojrzała na nich, uśmiechając się smutno.
- Eragonie... - zaczęła. - Proszę cię, bądź ostrożny - rzekła, wlepiając wzrok w ziemię pod kopytami Vervesa. - Wiem, jak bolesna potrafi być miłość.
Mężczyzna rzucił Feniksicy zdziwione spojrzenie.
- Co? Ty myślisz, że ja i ona...?! Przecież już rozmawialiśmy na tez temat! - uciął, mimowolnie mocniej przyciskając nieprzytomną dziewczynę do siebie.
Na twarzy Nimfy pojawił się półuśmiech.
- Mów, co chcesz. Ale ja wiem, co widzę - mruknęła, zmuszając konia do przyśpieszenia.
Bromsson już miał odburknąć coś czarnowłosej dziewczynie, ale ta zwiększyła dystans między nimi do kilkunastu metrów.
- Leo...? - szepnęła ledwie słyszalnie Cillianna. - Leonardo...
Eragon spojrzał na wzburzony ocean, doskonale widoczny ze skraju lasu. Nie chciał się sam przed sobą do tego przyznać, ale był pewny, że to poczuł. Ukłucie w sercu. Uczucie odtrącenia. To wszystko zawarte w jednym słowie - imieniu przywódcy Feniksów.
Chłopak pokręcił głową i porzucając tę myśl, popędził czarną klacz, zmuszając ją do przejścia w kłus.
***
No to napisałam ;D Na kolejny en-en już mam pomysł, ba, tylko siądę i już będzie :D
Będzie Deeevooon!!!
A tu macie piosenkę, która mi osobiście się z nim kojarzy :) Foster The People - Chin Music For The Unsuspecting Hero Oj, Fostersi wymiatają...
Zapraszam na drugi rozdział opowiadania mojej przyjaciółki Cross :)
Zapraszam na drugi rozdział opowiadania mojej przyjaciółki Cross :)
Zaraz, jeśli mi się uda, pojawią się nowe rysunki w zakładce Arty :)
Pozdrawiam i zachęcam do podzielenia się swoimi wrażeniami i pytaniami w komentarzach :)
Cillianna
Pozdrawiam i zachęcam do podzielenia się swoimi wrażeniami i pytaniami w komentarzach :)
Cillianna
Zostałaś nominowana do Libster Blog Award. Więcej informacji -> http://figliadellaluna-corkaksiezyca.blogspot.de/2014/06/libster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńBoże kochany no ja już nawet nie wiem co pisać! ;-;
OdpowiedzUsuńTo jest takie genialne, no po prostu... yghweOFIHIOFwed
Nawet nie wiesz jak bardzo Ci zazdroszczę ;-; (czuję się jak Etraniell po przybyciu do wioski półsmoków, cziki bum)
Notka jest taka genialna..
wstawiaj następną w trybie NAŁ ;-;
Fergus Black to jak na razie mój ulubiony bohater trololollololol <3
BENDOM SEKSY Z SONEOM
: 3
Pozdrawiam :D
~Liri
Już piszę, już piszę :D
UsuńA w międzyczasie rysuję arty :3
Oj myślę, że skoro polubiłaś Ferguska, to Devcio też ci się spodoba :3
Ale zobaczymy po następnym en-enie :3
Och, Fostersi tacy świetni... Dodają mi weny jak red bull skrzydeł :3
Czekam na twoje opka!
Pozdrawiam i życzę weny :3
Cece :D
O, i jeśli masz gg to podaj mi koniecznie numer :3
UsuńBo mam coś szpeszal dla ciebie :D
O, cóż to takiego : D
Usuńni mam GG ;-;
napisz mi na maila albo skypa (mail a.kuszkowska@gmail.com skype: oleksandra.kusza -DAT NAZWY XD )
Okeeej, pójdzie na maila :D
UsuńCeCe wielbię Ciebie!!!
OdpowiedzUsuńMyślę, że nic więcej nie muszę dodawać.
Och, babciu :3
UsuńJa nie godna :D :***
Serio... Cece... serio musisz się tak nad nami znęcać... przecież to jest tak nadgenialne, że brak mi słów!! Chce więcej, chce więcej (powtarza niczym opętana) :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Smocza Strażniczka :)
Mogę cię pocieszyć, że już napisałam kawałek en-ena, narazie krótki, bo na 1 stronę A5, ale jeszcze nie skończyłam :D narazię tkwię w martwym punkcie, ale wiem, co muszę napisać i tego się trzymajmy :D
Usuń(Nuci) Będzie Deeeevooooon <3 Everybody loves Devon :3
Pozdrawia Cece opętana przez Fostersów :3
Ja za to miałam rysować Darka/Juliana i jakoś nie mogę go narysować... chyba jednak zrobię go po mangowemu :3 tak mi to do niego pasuje.. :P Aa.. no i jeszcze mam zamiar narysować Iśka i Vince'a - młode pokolenie :D Eragona sobie odpuszczę bo w internetach dużo jego artów jest, więc wszyscy wiedzą jak on mniej więcej wygląda :D
UsuńO, a ja narysowałam Ferguska, wersja 2.0 :)
UsuńTylko jak pomyślę, że mam go wstawić do galerii, a blogger znowu będzie się wieszał, to mam ochotę pociąć się chusteczką higieniczną :D
Więc narazie gryzmolę sobie w tablecie, może wstawię później moje "dzieua" :D
Pozdrawiam :3
Cece
Aa... to ja gryzmole tradycyjnie na papierze. Nawet takowy sobie na wakacje specjalny zakupiłam i garść ołówków o rożnej twardości... w sumie bez tego to się z domu na krok nie ruszam... tylko może zamiast papieru biorę zeszyt i szkicuję w wolnej chwili jak mnie coś zainspiruje :)
UsuńPozdrawiam ^^
Strażniczka :)
Na papierze teź, tylko właśnie ostatnio tak mnie wzięło na tableta, bo wygodniej :3 nienawidzę, jak mi się rysunek rozmazuje, jak tylko przejadę ręką ;_;
UsuńEch, mam ok 15 artów do galerii, ale jak mam się z wstawianiem męczyć to mnie szlag trafia ;<
Ale kiedyś przysiądę i wstawię :3 kiedyś.
Pozdrawiam :3
Cece